Popularność hulajnóg sprawia, że ręce pełne roboty mają… dentyści. W gabinetach stomatologicznych przybywa osób z urazami zębów i części twarzowej czaszki, alarmuje Medicover Stomatologia. Tymczasem moda na hulajnogi nie słabnie. Wręcz przeciwnie, przybiera na sile. Szacuje się, że do końca III kwartału br. na polskie drogi wyjedzie blisko 50 tys. jednośladów na wynajem, ponad 3,5 razy więcej niż przed rokiem, ocenia Mobilne Miasto/SmartRide.pl. Ile ogólnie jest dziś w ruchu? Trudno ocenić.
Rośnie moda na elektryczne hulajnogi, rośnie także liczba poważnych wypadków z ich udziałem, które kończą się nie tylko na urazówce, ale i u dentysty. – Jeszcze nigdy nie obserwowaliśmy tak dużej fali urazów powypadkowych, jak w ostatnich 3-4 miesiącach. Praktycznie nie ma dnia, żeby w fotelu dentystycznym nie siadała osoba z jakimś urazem, który byłby skutkiem upadku z hulajnogi, zderzenia się z przechodniem lub uderzenia np. w stojący na parkingu samochód, wysoki krawężnik czy budynek – mówi lek. dent. Piotr Gutowski, chirurg z Medicover Stomatologia w Warszawie.
– W grupie tej niestety dominują nastolatkowie i dwudziesto-, trzydziestolatkowie, a więc osoby, które na co dzień korzystają z tych środków komunikacji rekreacyjnie lub przemieszczając się po mieście. Szacujemy, że w tych grupach wiekowych jest to dziś ponad połowa wszystkich przypadków wymagających pilnej pomocy dentysty lub – w skrajnych sytuacjach – nawet chirurga szczękowo-twarzowego – mówi.
Ale do dentysty trafiają nie tylko osoby, dla których jednoślad stał się codziennością, również „jednorazowi” hulajnogowicze nie stroniący od emocji. – Tegoroczne wakacje przyniosły prawdziwy wysyp urazów wśród 40-50-latków, którzy postanowili po raz pierwszy spróbować swoich sił w jeździe na jednośladzie, nieraz po alkoholu. Pod tym względem mamy najgorszy rok od czasu, kiedy elektryczne hulajnogi wyjechały na polskie drogi – dodaje.
Niestety, wypadki na hulajnogach rzadko kończą się zwykłymi obtarciami i siniakami. Wręcz przeciwnie. Jak podaje magazyn Dental Traumatology, aż 48% wszystkich urazów spowodowanych wypadkiem na hulajnodze kończy się trwałym uszkodzeniem twarzoczaszki. Ponad 27% to natomiast urazy stricte dotyczące zębów, wymagające pomocy dentysty. Blisko 13% to z kolei złamania części twarzowej czaszki. Jak to przekłada się na polskie realia?
– Wśród użytkowników hulajnóg w Polsce obserwujemy urazy zębów praktycznie każdej klasy. Począwszy od nadwichnięć i zwichnięć zębów, pęknięć szkliwa i zębiny, a kończąc na bardzo bolesnych złamaniach np. szkliwa, szkliwno-zębinowych, szkliwno-zębinowo-miazgowych, koronowo-korzeniowych i korzeni zębów – wylicza dr Piotr Gutowski.
– Częste są także przypadki całkowitego zwichnięcia zęba wskutek silnego uderzenia, które potocznie nazywa się wybiciem. Niestety, tylko w niewielkiej liczbie przypadków problem dotyczy pojedynczych zębów, urazy najczęściej są mnogie i - co powszechne - także złożone. Rekordzista, który trafił do gabinetu po wypadku na hulajnodze miał ich uszkodzonych aż 12 – mówi dr Piotr Gutowski.
Niestety, nie brakuje także poważniejszych uszkodzeń kości wymagających specjalistycznej pomocy chirurga. – Liczba ciężkich przypadków zdecydowanie wzrosła w tym roku. Te najczęstsze to urazy w obrębie części twarzowej czaszki, w tym złamania żuchwy, szczęki, kości nosa, dna oczodołu, kości czołowej oraz złożone złamania jarzmowo-oczodołowe, oczodołowo – nosowe i przemieszczenia górnego masywu twarzy – mówi.
- Zdarzają się skomplikowane przypadki, którym nieraz towarzyszy też wstrząśnienie mózgu czy krwotok wewnątrzczaszkowy. Wymagają one czasami pilnej pomocy neurochirurga i chirurga, a także bardzo długiej rekonwalescencji. Bywa, że osoby z takimi urazami nigdy nie odzyskują w pełni sprawności. Miały miejsce także przypadki śmiertelne. Pod tym względem wypadki na hulajnodze niczym nie różnią się od wypadków samochodowych czy motocyklowych – zauważa specjalista.
Co zatem radzą dentyści, aby uniknąć groźnych dla zdrowia urazów? – Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że hulajnoga nie jest już tylko zabawką dającą frajdę, a środkiem transportu, zwłaszcza w zatłoczonych miastach. Wymaga to więc od jeżdżących większej rozwagi – mówi.
- Konieczne jest osłanianie głowy kaskiem, tak samo jak podczas jazdy na rowerze czy motorowerze. Kaski tzw. orzeszki chronią potyliczną część czaszki i zaleca się je do jazdy po mieście. Dostępne są też kaski osłaniające nie tylko głowę, ale i twarz, w tym żuchwę, po które warto sięgnąć zwłaszcza przy wyczynowej jeździe lub kiedy zaczyna się przygodę z hulajnogą. Niezbędnym wyposażeniem powinny być też ochraniacze na łokcie i kolana. Urazy w obrębie kończyn są bowiem równie powszechne, co te w obrębie części twarzowej czaszki – radzi ekspert Medicover Stomatologia.
Niestety, póki co trudno z policyjnych statystyk ustalić, ile osób rocznie ulega różnym kolizjom na hulajnodze. Wszystkie zdarzenia na drodze klasyfikowane są jako „wypadki komunikacyjne”. Pierwsi w UE takie statystyki sporządzili jednak Niemcy. Jak informuje Federalny Urząd Statystyczny: między styczniem, a wrześniem 2020 r. doszło aż do 1570 wypadków spowodowanych przez jeżdżących na e-hulajnogach. Ciężko rannych zostało 269 osób, 1096 odniosło niewielkie obrażenia. 7 osób zginęło.