W 2020 roku prawie połowa mieszkańców Polski w wieku od 18 do 60 lat mogła nie wybrać się do dentysty pomimo bólu, stanu zapalnego czy niedokończonego leczenia - tak wskazują niektóre sondaże. Jest to o tyle zła informacja, że jeszcze w 2019 roku były przesłanki, by sądzić, że zły stan zdrowia jamy ustnej mieszkańców naszego kraju poprawia się. Pandemia mogła jednak odwrócić ten trend.
– Jako praktycy obserwujemy wiele skutków przekładania lub odwlekania zaplanowanych wizyt, co jest przez pacjentów argumentowane obawą przed zakażeniem się koronawirusem w gabinecie. Dziś widzimy przede wszystkim groźne powikłania endodontyczne, usuwamy zęby, które można było uratować, w wielu przypadkach leczenie ortodontyczne trzeba rozpoczynać od nowa, żniwo zbiera próchnica, szczególnie u młodych ludzi – mówi prof. Marzena Dominiak, prezydent Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego. To potwierdzają oficjalne statystyki, z których wynika, że 68 proc. pacjentów w 2020 roku wymagało leczenia przynajmniej jednego zęba. Tymczasem aż 41 proc. pacjentów z niego zrezygnowało, a 30 proc. osób, które zgłosiło się do dentysty podczas pandemii, dotarło do gabinetu już z bardzo silnym bólem zęba. 82 proc. wymagało wypełnienia ubytków z powodu próchnicy.