Komentarze
Typografia
  • Najmniejsza Mała Średnia Większa Największa
  • Obecna Helvetica Segoe Georgia Times

Mam zaszczyt znać osobiście profesora Lyncha, który wspólnie z doktorem Holmesem wymyślił leczenie próchnicy ozonem. Tenże profesor Lynch, z kamienną twarzą Clinta Eastwooda wyjawił mi niedawno, że brytyjska stomatologia generalnie stoi na niezbyt wysokim poziomie.

 

Nie wiem, czy ma prawo tak uogólniać, skoro praktykuje na uniwersytecie w Belfaście, ale wygłosił swój pogląd w obecności kilkudziesięciu mniej lub bardziej prominentnych osobistości w siedzibie Rektoratu warszawskiej A.M. Nie tylko ja to słyszałem, więc powtarzam: że kształcenie dentystów tamże jest Ľle zaplanowane, dyplomy dostają absolwenci, którzy w ramach studiów wykonali tylko jeden stały punkt protetyczny, że profilaktyka jeszcze ciągle nie obudziła się z powijaków i wskaĽniki próchnicy wśród młodzieży są zatrważające. Cóż, skoro tak mówi…Bynajmniej nie oznacza to, że musi mieć rację, wszyscy znają mój pogląd na wiarygodność autorytetów. Tak się jednak złożyło, że miałem okazję kiepską opinię o naszych brytyjskich kolegach zweryfikować.

Mam w domu elektryczną kuchenkę. Mój ulubiony palnik, dolny prawy, przestał grzać. Odnalazłem telefon do serwisu, a potem, (co było znacznie trudniejsze) jakoś tam dodzwonić. Musiałem przy okazji nadwerężyć sobie kręgosłup, żeby zajrzeć pod spód kuchenki i odczytać numer fabryczny i kod modelu. Już po dwóch dniach (!) zjawił się Pan wyposażony w aktówkę z dokumentami i długopis. Pokręcił trochę pokrętłami, pokiwał smętnie głową i powiedział, że tego się nie da naprawić. Trzeba wymienić cały element, ale w magazynie serwisu go nie ma, będzie więc sprowadzony specjalnie dla mnie zza granicy. Element kosztuje 650 złotych, natomiast dojazd do klienta łącznie z naprawą (wymianą, chyba?) – dodatkowe dwieście. Siadłszy przy stole wydobył z aktówki dokument i mozolnie go wypełnił, poczym podsunął mi do podpisania. Tytuł: „Zlecenie naprawy”. Czytam dalej: „Rodzaj uszkodzeń zgłoszonych przez klienta”, a tam, na maszynie wpisane: nie działa pole grzewcze dolne prawe. Racja, to właśnie powiedziałem serwisowi przez telefon. W rubryce „Dokonane naprawy” wpis: „stwierdzam uszkodzony palnik prawy dolny, zamawiam uszkodzoną część”. Cóż, trochę mnie to rozbawiło, bo ja też to stwierdziłem, tylko trochę wcześniej. Ale najciekawsze było na samym dole dokumentu. Czerwona ramka podzielona na cztery, podpisana zdaniem „bardzo dziękujemy za zlecenie naprawy”. No, ja myślę! Skoro w ramce serwisant wypełnił następujące linijki: usługa zryczałtowana (rzymska jedynka) 72 złote zero groszy; kwota do zapłaty netto 72,00; podatek VAT 15.84; kwota do zapłaty 87.84; kwota do zapłaty słownie – nieczytelne. Kod materiału 980003, ilość 1.

Długo myślałem, ale nie wymyśliłem niestety, co to mógł być za materiał, ilość 1, za prawie 90 złotych. Cóż to ma wspólnego z poglądami Lyncha? Trochę ma. Tak się bowiem złożyło, że w ostatnim czasie, w zaprzyjaĽnionym gabinecie nastąpił „wysyp” unijnych pacjentów w liczbie czworga Anglików. Konsultowałem wszystkich, dla jednego sporządziłem plan leczenia i kosztorys w Jego ojczystym języku, żeby mógł skonfrontować to ze swoim stomatologiem w Londynie. Po dwóch tygodniach dostałem od londyńskiego doktora faks, w którym było napisane, że to, co zaplanowałem, w tamtejszej placówce jest niewykonalne (chodziło o endodoncję, kilka wkładów i dwa mosty porcelanowe), a gdyby było, koszt wyniósłby dokładnie tyle samo w funtach, co w złotówkach wg kosztorysu. Ja wyliczyłem kilka tysięcy złotych, londyński dentysta kilka tysięcy funtów. Ależ oni muszą tam mieć horrendalne koszty prowadzenia gabinetu. Reasumując, pacjent wrócił na 3 tygodnie do Polski, gdzie zrobiono mu wszystko, co było zaplanowane. Cena, wliczając koszt biletu lotniczego, była niższa niż w Londynie.

Kolejny z Anglików wpadł do gabinetu, niejako przy okazji, żeby zademonstrować świeżo wykonaną rekonstrukcję zgryzu. Niestety, ani jedna z dwunastu koron porcelanowych nie była szczelna, choć ten pan leczył się u zupełnie innego dentysty niż poprzedni. Całą rzecz trzeba było powtórzyć i znów zrobiono to za 1/5 wyliczonej w Anglii kwoty. Ucieszyłem się, że nie mamy się czego wstydzić, niech się Europa od nas uczy. Historię opowiedzianą przez trzecią pacjentkę specjalnie weryfikowałem, bo nie chciało mi się w nią wierzyć. Oto udała się (też w Londynie) z bólem zęba do najbliższego gabinetu. Po odczekaniu 45 minut została przyjęta bez sadzania na fotel. Pan doktor zaproponował termin wizyty następnego dnia, poczym wręczył tabletkę przeciwbólową i szklankę wody do popicia. Przy wyjściu w recepcji, pacjentka zapłaciła za tę usługę 100 (sto) funtów. Wypisz, wymaluj – działanie wg systemu technika z serwisu od kuchni elektrycznych, tyle, że bez wypełniania zabawnych dokumentów.

Skądinąd znam kilka rodzimych klinik, gdzie (nazwijmy rzecz po imieniu) w zbliżony sposób oszukuje się pacjentów, każąc im płacić sto złotych za uzupełnienie ukruszonego fleczera…Na nadchodzący rok życzę wszystkim Państwu i sobie, żeby te kliniki pobankrutowały. Wtedy każdy uczciwy dentysta będzie mógł spokojniej pracować, mając świadomość przynależności do środowiska ludzi określanych trochę zakurzonym przymiotnikiem „porządni”.

lek. dent. Grzegorz Chwiłoc

KSIĘGARNIA STOMATOLOGICZNA

ZGODY KSIĄŻKA min

2020 2264 cattani banner 01 350x100

 

EWA MAZUR PAWŁOWSKA